Ze strachu przed tęsknoty zawałem za tymi miejscami, z dalekiej, wietrznej irlandzkiej wyspy wizytacja ta zmyślona. Życiodajne źródła Sanu i najsłotniejsza w życiu, samotna, czarna noc w znalezionej po całkowitym omacku, Dydiowej. Bledzone mgłami złoto Czerchowskich, mroczne westchnienia nad Moszczańcem, cisza Beskidu. Parę chwil, zupełnie nie po drodze, tak bardzo właśnie tu i właśnie teraz potrzebnych, by wczoraj z jutrem się spotkało, by nadzieja nie umarła. Zaliczone.