Przewodnik tatrzański, Tomasz Świst, Credo

CREDO

Kiedykolwiek wychodzisz ku przyrodzie ze szczerym zamiarem uwolnienia się od przywiązań i iluzji, którymi na zgubę karmi cię i przygniata do ziemi ten coraz szaleniej utopijny świat, dajesz sobie szansę uświęcenia bytu, wyjścia ponad siebie i rozpalenia ducha.
Góry są niewzruszeniem, opoką w tym hałasie nadmiaru i chaosie atrofii norm, w którym wszyscy dzisiaj toniemy, pytając o drogę. Surowość pustyni, zanurzenie w ciszy, smakowanie wolności w godnym znoszeniu nienasyceń, na przekór tyranii wygód odrywają człowieka od fatum posiadania uchylając wrót transcendencji ku pełnej wiary, pasji i nadziei radości istnienia.
Z ducha bowiem jesteśmy i w górę śmiało spoglądać nam trzeba.
Mija ćwierć wieku od chwili kiedy po raz pierwszy stanąłem w zachwytu pełnym osłupieniu nad potęgą Tatr i przez pryzmat owych młodzieńczych poruszeń, które dekadę z okładem wypełniały cały horyzont mojego życia, nieustannym byciem w ciągu przygody, skryciem w zakamarkach, postrzegam i dziś, po latach, te niezwykłe góry, góry mojej pierwszej miłości.
Mówię Tatry, widzę koronę szczytów Białej Wody ponad turkusem Kaczego Stawu w burzowy, letni dzień.
Tak, to tu bije serce Tatr.
Mówię Tatry, widzę zimową baśń zaczarowanie dalekich Ciemnych Smreczyn, ferię barw poranka na niebie, oblewającą tysiącem odcieni ognistej purpury i pomarańczy ponure sylwetki śpiących olbrzymów Łomnicy, Kieżmarskich i Lodowego... Nad głową niski, zawsze wilgotny, granitowy okap. Pod nogami zimna czeluść Ciężkiej, przed oczami niczym niezmącona przestrzeń, cisza nad ciszami przerywana zrazu szmerem skrytej gdzieś głeboko w otchłani siklawy, przylatującym tu wysoko z delikatnym szeptem zagubionej porannej bryzy. Witaj w domu.
Mówię Tatry, czuję chłodne muśnięcie październikowego wiatru na policzkach, który szumem samotnych smreków
spod jaworzyńskiego kościółka oznajmił swoje przybycie z dalekich, skalnych wrót gdzieś pod Ostrym. I tych smreków
coraz mniej i grób księcia już nie pusty, życie w dolinach pisze wciąż nowe karty, miedziana sygnaturka zagięta uderzeniem pioruna połyskuje słońcem.
Siedzę na mojej starej ławce z widokiem. Murań, Szeroka, tajemne wcięcie królestwa Jaworowej,
tu wszystko jak dawniej, jak zawsze. Jutro znowu razem przedrepczemy zapomniane ścieżki.
Mówię Tatry, tęsknię. Myślę, kiedy znowu tu i tam będę.
Moja Jaworzyno, Cubryno i Lodowy kiedy znowu wszystkie Was zobaczę.
Dublin, lipiec 2011
"Wszystko, co mogę zrobić dla mojego przyjaciela, to po prostu być jego przyjacielem. Nie mam bogactwa, którym mógłbym go obdarzyć. Jeśli będzie wiedział, że jestem szczęśliwy mogąc go kochać, nie będzie pragnął żadnej innej nagrody." - Henry David Thoreau
© 2011-2024 Tomasz Świst ◊ odwiedzin: 4234954 ◊ użytkowników online: 1strony internetowe Łódź ◊ czas html: 44ms